Słaby poziom gry drużyny Milanu okraszony widowiskową bramką Zlatana Ibrahimovicia w doliczonym czasie – tak w skrócie można opisać to co miało miejsce na wyjazdowym meczu wicemistrzów Włoch z Udinese. Remis 1:1 to i tak najmniejsze zło, jakie mogło spotkać mediolańczyków w czasie gry, w której kompletnie nic się nie kleiło.
Pierwsza połowa bez żadnych ekscesów
Tak jak przewidywano, to rossoneri utrzymywali się przy piłce. Jednak nie miało to żadnego wpływu na wynik. Aż w 17. minucie goście sami wpakowali się w kłopoty. Niewłaściwe zachowanie w rozegraniu dwójki Tiemue Bakayoko – Ismael Bennacer wykorzystali gospodarze, przejmując piłkę. Pierwszy strzał Mike Maignan dał radę zablokować, jednak wobec dobitki Beto nie miał już szans. Pod koniec pierwszej odsłony nastąpiła mała zmiana sytuacji — chybił Brahim Diaz, a ze spalonego trafił Theo Hernandez. Patrząc na całokształt pierwszej połowy, można stwierdzić, iż przyjezdni prezentowali się przeciętni. Zwycięstwo Milanu byłoby możliwe jedynie wtedy, gdy dokonaliby wielu zmian w rozgrywce.
Druga połowa pomimo zmian nie zapewniła sukcesu
Niestety druga połowa niewiele wpłynęła na wynik końcowy. Choć trener Stefano Piolego dokonał kilku zmian, mediolańczycy nie byli w stanie się przebić. Tym razem strzał Beto okazał się chybiony. Pod koniec drugiej połowy sędzia doliczył dodatkowe minuty gry. Można stwierdzić, iż był to czas Zlatana Ibrahimowića. Zawodnik w swoim stylu, niczym rok temu na Dacia Arena, wyskoczył w powietrze i akrobatycznym strzałem zdobył punkt dla swojej drużyny. Po tym strzale gospodarze mogli szybko postawić na swoim, jednak z dużym zaangażowaniem przeszkodził im Franck Kessie.
Finalnie spotkanie zakończyło się remisem 1:1. Spoglądając na przebieg całej rozgrywki, można stwierdzić, iż było to absolutne maksimum dla Milanu. Szczególnie że bramkowy strzał Ibry był jedynym celnym uderzeniem ressonerich w tym meczu.